DZIEŃ 6
Żegnamy Barcelone. Żegnamy miłą obsługe naszego hostelu i idziemy do metra a po chwili jesteśmy na dworcu kolejowym. Za chwilę będziemy siedzieć w pociągu do Girony. Jedziemy około 1,5 godz.Z dworca do hotelu pieszo ale nie było aż tak daleko.
Hostel w centrum starówki, ale trzeba było raz zerknąć w nawigacje aby sprawdzić czy działa. Mamy bagaż podręczny i dobrze bo brak windy a hostel na drugim piętrze.Ładny duży pokój ale czasu mało więc po łyku kawy i ruszamy w miasto.
Błądzimy uliczkami starej dzielnicy żydowskiej aby w końcu dojść do katedry. Okolice katedry z tym samym urokiem co uliczki. Dalej wracamy długim murem obronnym. Następnie idziemy nad rzekę Onyar i podziwiamy kolorowe domki nad rzeką. Tu jest czerwony most (Pont de les Peixateries Velles) o stalowej konstrukcji, który dodaje uroku całej okolicy, a także robionym tu fotografiom. Co ciekawe, był on zbudowany przez Gustawa Eiffela i spółkę. Robimy sobie fotki i ruszamy dalej. Teraz już bez żadnego planu chodzimy gdzie popadnie. Wracamy do hotelu bo rano trzeba się dostać na lotnisko.