DZIEŃ 5
Niestety zmieniamy plany. Ten deszczowy, pierwszy dzień zaważył że trzeba z żalem ale odpuścić wyjazd do Montserrat. Trzeba zobaczyć nadmorskie tereny Barcelony oraz okolice dworca kolejowego ponieważ rano jedziemy do Girony.
Tradycyjnie po drodze idziemy do DIA po gorące bagietki i jeszcze raz z boku dochodzimy do La Rambla. Jeszcze raz mijamy Kolumba i kierujemy się do Muzeum Morskiego. Przed muzeum kawiarenka a że temperatura otoczenia chyba powyżej 30 stopni to przysiadamy na chwilę. Po zwiedzeniu muzeum idziemy do Starego Portu. Przechodzimy obok gmachu kapitanatu oraz przystani promów wycieczkowych. Siadamy na ławce i patrzymy na dziwną boje a w dali wieża stacji pośredniej kolejki linowej na Montjuic. Tu mijają się wagoniki kolejki. Za wieżą ogromny budynek World Trade Center. Kładką wodną idziemy do kompleksu handlowego. Obok liczne jachtkluby i wiele jachtów na wodzie. Od luksusowych do tych skromniejszych. Dalej mijamy Akwarium ale ponieważ byliśmy w podobnym już w Holandii więc idziemy dalej. Co kawałek kawiarenki, restauracje, tawerny itp. Mijając Muzeum Historii Katalonii dochodzimy do Barcelonety. Upał jednak ciągnie nas w stronę morza. Pięknie zagospodarowane plaże zatrzymują nas tu na dłużej. Co jakiś czas zmieniamy ławeczke przesuwając się wzdłuż wybrzeża. Końca plaż nie widać ale chyba już bardzo daleko jest od centrum więc czas wracać.
Po obiedzie idziemy w okolice dworca Barcelona Sants. W okolicach dworca jest ładny park. Sam dworzec ładny, nowoczesny, przestronny. Po zapoznanie się gdzie mamy jutro kupić bilety i skąd odjeżdża pociąg do Girony idziemy pobłądzić po okolicy. Kupujemy kilka drobnych pamiątek /mamy bagaż podręczny/i wracamy do hotelu.