Czas szybko leci. To ostatni dzień w Brukseli. Jedziemy na południe od Grand Place. Wychodząc z metra widzimy
Bramę Halle. Ładna wieża z wieżyczkami i fragmenty murów. Kawałek dalej
kościół św. Idziego. Na placu przed kościołem targ a obok polski sklep. Idąc dalej dochodzimy do wielkiego ronda. Znajdował się tu kiedyś punkt poboru opłat za przejazd i przewożone towary. Na rondzie
Bariera Saint-Gilles fontanna z rzeźbą dziewczynki niosącą wodę -
La Porteuse d’Eau. Postawiono ją pod koniec XIX w. by uczcić doprowadzenie wody do Brukseli.
Idąc dalej dochodzimy do
ratusza Saint-Gilles. Imponujący budynek na niewielkim wzgórzu ozdobiony licznymi rzeźbami. Przed ratuszem trochę zieleni i ławeczki. Robimy małą przerwe.
Idziemy dalej. Za ratuszem jest
więzienie Saint-Gilles. Więzienie przypomina sredniowieczną warownię. Grube mury i groźne baszty. Teraz kolej na secesję która nas zauroczyła gdy byliśmy w Rydze. Najbliższy przedstawiciel stylu Art. Nouveau to
Hotel Hannon. Trochę jesteśmy rozczarowani. W przewodnikach na zdjęciach wygląda dużo lepiej. Kawałek dalej następne rozczarowanie. Secesyjna
kamienica Los Hiboux. Poza tablicą co to za kamienica nic szczególnego. Jeszcze jedna secesyjna kamienica to
muzeum Horty. Dom znanego architekta. Zniesmaczeni tą secesją rezygnujemy z wejścia do wnętrz. A może my po prostu się nie znamy ? Zaraz obok barokowy
kościół Świętej Trójcy znany z tego że odbył się tu koncert słynnej śpiewaczki hiszpańskiej La Milibran na cześć polskich emigrantów, ofiar tyranii cara Mikołaja I.
Robimy przerwę na posiłek. Jaki ??? FRYTKI GOFRY CZEKOLADA. Jeszcze jakieś pamiątki no i trzeba pożegnać się z
Manneken Pis. Siusiający chłopiec to najsłynniejszy brukselczyk. Symbol miasta z którym wiąże się kilka legend. Nie wiem na czym polega fenomen tej małej figurki że przyciąga takie tłumy turystów z całego świata. Znowu – pewnie się nie znam.
Ostatni spacer po centrum i wracamy do hotelu. Żegnaj BRUKSELO.