DZIEŃ 1
Nasz hostel należał do jednych z tańszych. Już teraz wiem dlaczego. Mimo że to centrum (5min. Do Pl.Catalunya) to jednak otoczenie barów i restauracji robi swoje. Jeszcze do tego dyskoteka La Paloma. O ciszy nocnej można zapomnieć.
W naszym napiętym planie dziś mamy wyjazd do MONTSERRAT. Pociąg z Pl.Espanya o 8:36. Bilety w automatach na dworcu jednak mamy problem. Leje jak z cebra. Co robić. Jednogłośnie stwierdzamy że nie ma sensu jechać tylko zwiedzić klasztor, bo o spacerowaniu po górach w tym deszczu nie ma mowy. Może się przejaśni to pójdziemy zwiedzać Barcelone. Mimo że pada to trzeba iść na śniadanie lub coś na nie kupić. Pogoda zaczyna się zmieniać. Raz pada raz nie. Niedaleko hotelu jest market DIA. Ceny w sam raz dla nas. Najedzeni ruszamy na Pl. Catalunya. Z placu uliczką do katedry. Pada, ale zwiedzimy wnętrze katedry. Nic z tego. Przed katedrą kolejka i nie wpuszczają do środka. Chyba odbywa się msza.Gdzie tu iść.Co jest pod dachem-jest targowisko przy Rambli. Mercat de la Boqueria. Już przy wejściu zauważyłem że tu prawie nikt nie kupuje tylko większość robi zdjęcia. Pewnie taki dzień. Sporo straganów. Przeważają warzywa, owoce,ryby,wędliny i słodycze. Wszystko ładnie poukładane a sprzedawcy cały czas zachęcają do kupowania. Chodzimy po tym targowisku z nadzieją że przestanie padać ale nic z tego. Robimy małe zakupy i wracamy do hotelu. Po drodze jeszcze kupujemy Sangrię (tańsza od chleba), piwo i resztę dnia spędzamy w hotelu. Wi-Fi słabe ale wystarczyło żeby sprawdzić pogodę na jutro. BEZ OPADÓW.