Dojeżdżamy do Dinant. Miasteczko jest wciśnięte między skały i rzekę. My jedziemy głównie po to aby odwiedzić miasteczko Adolpha Saxa. Otóż Dinant zawdzięcza saksofonowi swój ruch turystyczny, bowiem właśnie stąd pochodzi jego wynalazca Adolphe Sax. Dowiedziałem się, że w swoim życiu miał wyjątkowego pecha a przez kiepski charakter wpadał w ciągłe kłopoty i kłótnie. Jak to zwykle bywa z innowacjami, na początku jego pomysł został wyśmiany, dopiero po pewnym czasie Sax zyskał uznanie w gronie muzyków. Mimo produkcji saksofonów nie dorobił się zbytnio, żył biednie na skromnej rządowej emeryturze. Dziś jest wizytówką miasta i jednocześnie jedną z atrakcji turystycznych.
Nawigacja ustawiona na Cytadelę bo liczę tam na parking. Parking był ale wolnych miejsc nie było. Zjeżdżamy do centrum coś poszukać ale też ciężko. Decydujemy się zostawić auto niezgodnie z przepisami na poboczu ulicy i idziemy do centrum. Zaraz po wyjściu z auta widzimy wielki saxofon. Mijamy go i idziemy do
Kolegiaty Najświętszej Marii Panny. To budowla, która powstała na miejscu zniszczonej przez odłamki skalne świątyni. Uwagę przykuwa wieża w kształcie gruszki. Piękna wewnątrz a szczególni podobały mi się witraże. Obok schody i kolejka do wspomnianej już Cytadeli ale idziemy na drugą stronę rzeki zobaczyć ją z daleka. Na moście pełno kolorowych saxofonów. Idziemy teraz zobaczyć
dom Adolphe Saxa. Pięknie tu ale martwimy się o samochód i wracamy. Szkoda bo to naprawdę prześliczne miasteczko.
Jest dobrze. Mandatu nie ma, blokad na kołach nie ma więc ruszamy dalej.