Jazda nocą trochę zmęczyła ale około południa jesteśmy na miejscu. Typowy hotel typu "ETAP" czy "FORMUŁA 1". Dla nas w sam raz. Z automatem do meldunku sobie nie radziliśmy więc zameldowano nas tradycyjnie. Po wielogodzinnym siedzeniu za kierownicą nabrałem ochoty na spacer. Wymyśliłem że do centrum Bochum idziemy pieszo. Pierwotny plan zakładał że podjedziemy samochodem. No to idziemy. Jest niedziela więc pusto na ulicy. Sklepy zamknięte. Ruchu ulicznego prawie nie ma a idziemy główną ulicą do centrum. Pierwsze co widzimy do zwiedzania to
Muzeum Górnictwa. Rozpoznawczy znak to
wieża szybowa która jest dobrym punktem widokowym. Nie wchodziliśmy do środka ale po zrobieniu kilku fotek poszliśmy dalej do centrum. Upał około 30 stopni. Chyba już centrum ale jakoś pusto na ulicach. Zerkam na mapę w tablecie i idziemy do
kościoła św. Pawła. To protestancki kościół ale zamknięty więc pozostało nam go zobaczyć tylko z zewnątrz. Wiemy że to jeszcze nie centrum więc idziemy dalej. Na ulicach nadal pusto. Przysiadamy na chwilę przy fontannie mijamy centra handlowe i wreszcie są ludzie. Chyba deptak albo zamknięta ulica. Pełno stolików, bufety. Piwo leje się strumieniami a jedzonko aż kusi. Uczta jakiej mało. Chyba całe miasto tu się bawi. Jak oni to my też. Dopchałem się do
Pomnika Pasterza potem do
kościoła św. Piotra i Pawła. Upał nadal daje się we znaki. Pokręciliśmy się jeszcze koło bufetów z piwem i wracamy do hotelu. Zaczynamy żałować że nie podjechaliśmy samochodem bo droga powrotna jakby dwa razy dłuższa.